piątek, 27 czerwca 2014

Pożegnanie z truskawkami

 Z sezonem na truskawki to jest tak, że wiele osób go wyczekuje i nadchodzi i jest ekstra, a potem niestety się kończy.
 Ja do ogromnych fanów truskawek nie należę (sto razy bardziej uwielbiam jagody, borówki i porzeczki), jak zjem za dużo to boli mnie brzuch, ale przyznam że jeść w ilościach umiarkowanych lubię i mam pare takich specjałów, które są obowiązkowe do zrobienia każdego roku :)
 Teraz jest taki czas, że żegnamy truskawki, a ja z powodu sesji nie mam czasu na wstawianie na szybcika przepisów z ich użyciem, więc postanowiłam zamieścić zbiorowego posta z moimi ulubionymi sposobami na truskawki innymi niż truskawki wymieszane z jogurtem/śmietaną ;) Jeśli ktoś będzie ciekawy przepisów, to proszę pisać! Może coś jeszcze zdążę sklecić :)








jako dodatek do owsianki nadają się idealnie :)


Jestem pewna, że przepis na mus z awokado pojawi się u mnie na blogu niebawem :)

te lody + truskawki to naprawdę idealne połączenie :)
Najlepsza tarta na świecie!

Myślę, że każdy wykorzystał truskawki do robienia rozmaitych koktajli. :) Na zdjęciu: truskawki+mango+szpinak+oliwa+woda


A Wy do czego dodajecie truskawki? :)
Pozdrawiam! :)

czwartek, 19 czerwca 2014

Lody bazyliowe

 No hej, trzeba jakoś rozruszać tego bloga, nawet, jeśli sesja za pasem (na mojej wspaniałej uczelni cała zabawa jeszcze przed nami ;)). Dziś mamy święto, wolne, a pogoda (przynajmniej u nas) dopisuje, jest cieplutko, słonecznie, po prostu lato! Do pełni szczęścia brakuje tylko czegoś słodkiego, ale i o to można się zatroszczyć :) Ja w taką pogodę uwielbiam lody, szczególnie czekoladowe, ale obecnie staram się unikać sklepowych zamrażarek. Kombinuję z własnymi lodami, póki co nie doszłam do perfekcji jeśli chodzi właśnie o czekoladowe, ale za to wykombinowałyśmy z mamą super przepis na lody bazyliowe. I może zaskoczę niektórych, ale są przepyszne i słodziutkie, smak zaskoczył nawet nas same :)

Potrzebujemy:
 pęczek świeżej bazylii (duuuuży :))
 250g serka mascarpone
 duży jogurt grecki (u nas akurat 10%)
 puder z ksylitolu (nam wystarczyło 6 łyżeczek, ale każdy sam musi ocenić jak bardzo słodkie chce akurat zjeść)

Hm... Puder z ksylitolu. Nie wiem czy tak to się nazywa, ale po prostu wpakowałyśmy trochę ksylitolu do młynka do kawy i zmieliłyśmy ;) Uzyskałyśmy konsystencję cukru pudru, no ale cukier to nie jest ;) na pogadankę o cudowności ksylitolu na pewno przeznaczę osobny post!



 Przepis na lody jest naprawdę trudny i wymagający.
Trzeba wpakować składniki do blendera i zmiksować na gładką, jasną seledynową masę :) Następnie rozłożyć do foremek na lody/pudełek po lodach itp itd po czym trzymać kilka godzin w zamrażalce.



 Spróbujcie koniecznie ;)




sobota, 7 czerwca 2014

My day on a plate

 
Ciężko wystartować z blogiem. Przed założeniem jest milion pomysłów na to, jak będzie wyglądał, jakie będą posty, jaka szata graficzna... a jak już blog jest to siedzisz na pustym arkuszem i nie wiesz co napisać! A może tylko ja tak mam?
 Postanowiłam na początek złożyć posta przedstawiającego mój dzień na talerzu. 
 Staram się jeść zdrowo, wprowadzać kolejne innowacje do mojej 'diety'. Co ciekawe wszystko zaczęło się od kaszy jaglanej :) Oczywiście załapałam ją od mamy, w domu nigdy wcześniej jej nie jedliśmy. Teraz nie wyobrażam sobie bez niej życia. Ciężko mi sobie przypomnieć co pakowałam na talerz w pierwszym semestrze studiów, serio. Wiem, że często jadłam pierogi z Lidla (smaczne, btw... no ale skład - wiadomo), nutelle i musli czekoladowe. Nie brzmi to dobrze, co nie? A teraz ciekawostka - ostatni raz nutellę w swojej szufladzie widziałam podczas sesji zimowej, płatki tata zawsze kupuje do domu, kiedy wie, że przyjadę (a potem sam je zjada, haha :)) a pierogów już nie potrzebuję - zawsze mam coś własnoręcznie zrobionego do zjedzenia :) Teraz jak o tym myślę, to metamorfoza moich posiłków jest porównywalna do efektów jakie przesyłają do Ewy Chodakowskiej jej fanki, którym udało się zmienić swoje ciało :D 
 Jak to się stało? Jak do tego doszło?
 Hm, otóż... No właśnie, jak?
 Wielokrotnie, gdy chciałam coś zmienić w swoim sposobie odżywiania to był to szybki zryw, który po paru dniach przechodził, razem z moim zapałem do zmian. Tak było wielokrotnie np z 'nie jem słodyczy'. Haha, po wielu próbach straciłam wiarę w to, że potrafię sobie bez nich poradzić. No i w sumie... nie potrafię. Ale teraz staram się jeść tylko niektóre, często zrobione przeze mnie :) Po prostu radykalne zmiany z dnia na dzień mi nie służą. Wiem, że są osoby, które potrafią trzymać się takich postanowień, ale nie ja. U mnie działa technika małych kroczków :D Choć to nie było tak, że postanowiłam jeść zdrowo i pomału wprowadzać zmiany. Ja tego nie postanawiałam. To po prostu się działo. I dzieje. Teraz już świadomie staram się ustalać sobie jakieś małe cele. Dla przykładu udaje mi się co dzień pić odpowiednią ilość wody, albo udało mi się dojść do stanu, gdzie zawsze mam w domu jakieś owoce. Teraz pracuję nad warzywami, robię więcej sałatek (wcześniej miałam warzywa, tylko w kółko te same, pracuję nad różnorodnością :)), jak uda mi się sprawić, by weszło mi to w nawyk, to postawię sobie kolejny cel ;) 
 Dobra, koniec gadania! Myślę, że do tego tematu jeszcze nie raz wrócę, bo przecież u mnie ciągle praca nad nawykami jest in progress. ;)




Pałam ogromną miłością do owsianki! Zawszę dodaję do niej wszystko co mam: orzechy, suszone owoce, świeże owoce, gorzka czekolada itp itd. Za każdym razem na łyżeczce wyławiam z niej coś innego, każdy kęs to inny smak, uwielbiam! :) Na zdjęciu owsianka z amarantusem, otrębami, gorzką czekoladą, orzechami (nerkowca, migdałami i laskowymi),bananem i masłem orzechowym :) Idealne śniadanie, długo trzyma (płatki 'pęcznieją' w żołądku) no i jest pyszne!



Na drugie śniadanie przygotowuję różne rzeczy, nie jest to codziennie koktajl! ;) Nierzadko jest to jakaś prosta sałatka, choćby i owocowa, placuszki owsiane, omlet z bananem, albo jeśli na śniadanie nie jem owsianki, to jem ją na drugie, haha :) W tym 'zestawieniu' umieściłam koktajl, bo jeśli już jakiś robię i piję, to zazwyczaj odbywa się to w porze drugiego śniadania (w sumie nie wiem czemu). Lubię owocowe i warzywno-owocowe, nie boję się raczej połączeń, które niektórych zwykle zaskakują (owoce+szpinak/seler naciowy/rukola/pokrzywa itp.). Moja mama doszła do perfekcji w samodzielnym mieszaniu smaków i sama komponuje koktajle, co jej świetnie wychodzi i z czego ja chętnie korzystam, haha ;) Na zdjęciu koktajl z truskawek, rukoli, cytryny, wody z dodatkiem łyżki oliwy :) (na zdjęciu składników jest ilość na trzy porcje!)



Zazwyczaj tak komponuję obiady, by zawierały proteiny (u mnie głównie kurczak/indyk/ryby), warzywka i węglowodany (kasza jaglana/gryczana/ryż/makaron). Na zdjęciu mój ostatni 'wymysł', czyli łosoś (moja miłość od lat :D) i szparagi (moja nowa tegoroczna miłość) w jogurcie, no i ukochana kasza jaglana ;) Mam szczęście, bo w moim rodzinnym mieście mamy małą hurtownię ryb i np. porcja łososia, którą widzicie na zdjęciu jest co najmniej dwa razy tańsza niż jakby zakupić tyle łososia w markecie. Tam kupuję i w Krakowie zawsze w zamrażalce mam zapas :)


Postanowiłam sobie jakiś czas temu, że będę regularnie robić sobie sałatki i udało mi się tego dokonać. Sałatka na zdjęciu jest bardzo prosta: mieszanka sałat (moja akurat z rukolą, kupiona w Biedronce, ale są też np w Lidlu), kilka pomidorków koktajlowych, ser sałatkowy typu feta, kawałek czerwonej cebuli, łyżka oliwy i pół łyżki octu balsamicznego :) Do sałatki, tak jak do owsianki, dodaję to co mam :) ogórki, oliwki, rzodkiewka, co kto lubi :)


Najciężej mi było wybrać, co wstawić na koniec, na kolację. Tu nie mam żadnej prawidłowości raczej, poza tą, że kolacji nie jadam na słodko i zazwyczaj potrzebuję do jej przygotowania jaja :) Czasem jest to jajecznica (jak zwykle, z tym co akurat mam w lodówce :)), a czasem omlet, sadzone, placuszki owsiane, naleśniki i tak mogę wymieniać :) Staram się też dołączać jakieś warzywo :) Na zdjęciu akurat totalnie losowa rzecz, rzadko jem coś takiego ;) A są to kluseczki serowe roboty mojej mamy (<3) i babci (<3), polane domowej roboty pesto ze świeżej bazylii, i rzodkiewki. :)

Obleciałam cały dzień ;) Przyznam, że zdjęcia nie były robione podczas jednego dnia :D Wynika to z tego, że po prostu zapominałam o sfotografowaniu posiłków :D Stąd też problem z kolacją, akurat jak dziś zjadłam coś dla mnie nietypowego to pamiętałam o zdjęciu, nie chciałam więc przeciągać i w końcu wstawić drugi post i jest jak jest ;) Myślę, że co jakiś czas będę powracać do tego typu postów (My day on plate), może kogoś to zainspiruje, albo ktoś skorzysta z moich pomysłów na posiłki :)

Do następnego posta! ;)